DZIEŃ I NOC Hala Mirowska

wpis w: Przepisy | 0

                                                            źródło: knajp.pl

 

Miejsce: DZIEŃ I NOC Hala Mirowska Gdzie: Plac Mirowski 1, 00-138 Warszawa

Szybkie info o samym miejscu: Lokal mieści się na 1 piętrze Hali Mirowskiej w miejscu wcześniej działającego Ed Reda. Dzień i Noc to zarówno restauracja jak i dwa cocktail bary, dwie sale VIP i Lounge.

Kuchnia: jak podaje sam zainteresowany jedzeniu przyświeca idea COMFORT FOOD&CASUAL DINING- bez podziału na sztywne kategorie, a opierająca się na świeżych produktach dla każdego przy wsparciu lokalnych dostawców Hali Mirowskiej.

Pierwsze wrażenie: Przyznam się, że mam mały sentyment do samego miejsca bo dobrze mi sie kojarzył wcześniejszy Ed Red,ale postaram się ocenić Dzień i Noc obiektywnie 🙂

Ah i jeszcze jedno! Opowiem Wam małą anegdotkę ( z tych ciekawych, nie zabawnych- to tak na wszelki wypadek gdybyście czuli się zobowiązani do śmiania pod koniec nieśmiesznego żartu). Często chodzę po kulinarnych profilach na instagramie w poszukiwaniu nowych miejscówek, opinii innych odwiedzających czy też poleceń. Któregoś pięknego dnia, gdy na moment restauracje mogły być otwarte rzuciły mi się w oczy piękne zdjęcia (albo to były dobre foty pięknego jedzenie-whatever) i zaczęłam czytać opis.. a to, że jedzenie smaczne,ale kelner nie podał jakiegoś pieczywa, które było „w cenie” albo serwetki nie takie. Wydźwięk był pozytywny z małym minusem coś jak szkolna 5 na szynach: czyli coś poszło nie tak,ale potencjał duży i niesprawiedliwością byłoby ocenić niżej. I tu zaczyna się qlue mojego zdziwienia- pod postem pojawił się komentarz od samego zainteresowanego czyli restauracji Dzień i Noc. O dziwo było to podziękowanie za wizytę i kilka słów o tym, że starają się żeby wszystko było na najwyższym poziomie,ale w dobie pandemii czasem podwinie im sie noga ni mniej ni więcej będą to naprawiać. I właśnie wtedy postanowiłam, że na 100% odwiedze to miejsce i nie po to żeby być restauracyjnym inspektorem i sprawdzić czy jest lepiej,ale z szacunku do ich odpowiedzi bo co jak co,ale z autopsji wiem jak to jest napisać coś negatywnego o jakimś miejscu. Zaczynają się wtedy fochy, grymasy i brakuje tylko złowieszczego tupnięcia nóżką, a jeśli ktoś bierze coś na klate, ustosunkowywuje się do tego i pozostawia po sobie miłe wrażenie, a nie „food smród” jak co po niektóre miejsca to ja to niesamowicie szanuje!

Czy faktycznie się polepszyli jak to zapowiadali w komentarzu? Moim zdaniem TAK! O jedzeniu za chwile, ale kilka słów o obsłudze (jeśli ktoś mnie zna wie, że mam bzika na tym pkcie): już na wstępie zostaliśmy miło przywitani, mogliśmy zmienić miejsce wygenerowane przez system rezerwacyjny bez żadnego problemu. Obsługiwała nas przecudowna kelnerka – miła, zabawna, pomocna a przy tym kompletnie nie absorbująca.
Pytała nas o kolejność podawanych dań ( co rzadko się zdarza,a powinno być regułą), o feedback na temat dań- poziom ich ostrości  żeby na przyszłość kucharz mógł przygotowywać je idealnie jeśli okażą się za ostre. Samo miejsce piękne, część kanap usytuowana pod ogromnymi oknami, z których rozpościera się widok na część Warszawy, a całość sali wypełniona roślinami i industrialnym oświetleniem. Zgłodnieliście? 🙂  

Jedzenie:

ZAPRASZAM DO STOŁU:

Pozycja śniadaniowa: Buła ze smażoną wołowiną, karmelizowaną cebulką i marynowaną kapustą (24,90 PLN)  


Skoro śniadanie to spodziewałam się jak to zazwyczaj w restauracjach bywa małej bułeczki z odrobiną składników,a dostałam to…! O taką porcje glutenu walczyłam! 😀 TAK, TAK, TAK! Dobry losie jakie to było dobre!
Perfekcyjnie zrobiona wołowina, rozpadająca sie w ustach, cebula skarmelizowana w pkt- nie była przesadnie słodka (co często się zdarza przez co dominuje całe danie) i w opozycji smak marynowanej kapusty, a wszystko zamknięte
w chrupiącym, świeżym pieczywie. Całość PETARDA! Każdy smak był wyczuwalny oddzielnie, żaden składnik nie grał pierwszych skrzypiec do tego stopnia, aby przyćmić sobą całość.

 

Standard menu: Tajski bulion wołowy z pierożkami Gyoza (19,90 PLN)  

 

Kolejna udana pozycja- głęboki smak bulionu podkręcony słuszną ilością kolendry był jak miód na moje serce (kto mnie zna ten wie, że jestem bulionową królową i praktycznie w każdej restauracji zamawiam taką zupę). 
No dobra może był ciut mało słony ;), ale tu też raczej w gre wchodzą moje upodobania do soli i miłość do niej, która wręcz zamienia się momentami w patologiczną relacje więc nie zdziwie się jeśli ktoś nawet nie wyczuje jej braku. Pierożki wypełnione po brzegi mięsnym, pysznym farszem, a samo ciasto cieniutkie „takie jak trzeba”. Może jedynie szkoda, że nie były podawane oddzielnie bo ich chrupkość była bardzo przyjemna,ale rozumiem zamysł 🙂 

Standard menu: PIZZA MORTADELA & TRUFLA- Szynka mortadella e pistacchio, pieczarki, oliwa truflowa (37,90 PLN)  

 

 

Tu z reką na sercu przyznam się, że troche obawiałam się tej pizzy ze względu na trufle, które albo się kocha albo nienawidzi. Ja należy do osób z kategorii „i bym chciała i się boje i jedną nogą jestem 'w ogródku’,ale jednak troche stoje przed bramą”. Moje niezdecydowanie co do tego składnika wynika i troche z faktu bycia kobietą i ze względu na moje doświadczenia- jadłam pyszne dania z dodatkiem trufli,ale też takie które wywoływały we mnie jakiś kulinarny dyskomfort.. a do tego mortadella ( wiem, wiem to włoski przysmak, ale z nią też mam różne perypetie- może kiedyś odważe się Wam opowiedzieć. Na dzień dzisiejszy spłonęłabym ze wstydu w jednym z włoskich pieców). Te pieczarki też mnie trochę zdziwiły jeśli miały towarzyszyć smakowi trufli, ale uznałam, że zrobie jak zwykle- jeśli coś jest dziwne to ja to zamówie 🙂

Cóż mam powiedzieć- jeśli boicie się trufli albo chcielibyście pierwszy raz spróbować dania z ich smakiem to musicie wpaść do Dzień i Noc w Hali Morowskiej. Będę nudna,ale to była naprawde udana pizza 🙂 Ciasto grubsze niż neapolitana,ale nie na tyle aby dominować składniki i nawet te pieczarki pasowały 🙂

 

Podsumowanie: Dzień i Noc to miejsce, w którym się wszystko zgadza- bardzo dobre jedzenie w uczciwych porcjach w atmosferze świetnej obsługi okraszone miłym dla oka wnętrzem i widokiem na Warszawe. Czuć świeżość składników
i serducho kucharzy ( przyznam się, że troche ich pracę podglądałam gdyż kuchnia jest otwarta i aż miło było patrzeć na tą prace zespołową bez stresu i presji, gdzie każdy z zespołu wiedział co ma robić i za co jest odpowiedzialny). Dodam, że w każdy weekend jedno z wybranych śniadań (dopytajcie kelnerów) jest za 5 PLN, a każda kawa do śniadania kosztuje jedynie 1 PLN.

Was serdecznie zapraszam odwiedzić to miejsce, a może i zajrzeć tam wieczorem do baru, a ja zapewniam Was, że sama też tam wrócę nie jednokrotnie 🙂

P.S lepiej zarezerwujcie sobie miejsce w systemie na stronie jeśli będzie można odwiedzać to miejsce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.